Pomoc duchowa

Niepublikowane świadectwa z XXIII TWU i wcześniejszych

Na XXII TWU przyjechałam z kuzynką mojego męża. W samochodzie było jeszcze jedno wolne miejsce, nie przypuszczałam, że nareszcie będę mogła znaleźć się tutaj. Ile razy miałam chęć i zamiar przyjechać do Tychów na Wieczór Uwielbienia tyle razy coś stawało mi na przeszkodzie. Pomimo wielu cierpień fizycznych (tj. mam uszkodzony kręgosłup, przez co mam bóle pleców, rak i kolan) i duchowych (przez ostatnie lata przeżywałam nocne męczarnie, leki duchowe, budziłam się w nocy i już nie potrafiłam spać do rana, dręczyły mnie liczne wyrzuty sumienia, dosłownie ciemne noce). Nie przyjechałam prosić o cokolwiek dla siebie. Ale chciałam gorąco Bogu polecić moją chorą koleżankę o jej pojednanie z Bogiem. Za moich najbliższych: dzieci, męża i przyjaciół. Ogromnie cieszyłam się i  byłam przeszczęśliwa, że mogłam tutaj być i wielbić z wszystkimi Pana Boga. Ale to czego doświadczyłam na Tyskim Wieczorze Uwielbienia przerosło wszelkie moje wyobrażenia. To był jeden wielki, namacalny cud. Choć wiem, że cud dokonuje się podczas każdej Mszy Świętej, ale tutaj w  kościele w sposób szczególny i namacalny doświadczyłam Bożej miłości, dobroci i Jego wielkiego i niepojętego miłosierdzia względem każdego z  nas. Dziękuję Bogu, że mogłam być świadkiem tylu cudów, uzdrowień, że doświadczyłam Bożej obecności między nami tutaj zgromadzonymi w tyskim wieczerniku. Gdy kapłan wszedł z Najświętszym sakramentem między ludzi i  stanął 3m ode mnie wyciągnęłam dłonie ku Najświętszemu Sakramentowi i  nagle poczułam w dłoniach, a następnie kolanach przedziwne ciepło. Nie potrafiłam pojąć dlaczego. 4 godziny wystałam bez bólu pleców. Z wielkim żalem opuszczałam Tyski wieczernik. Po powrocie do domu czułam wielka radość i szczęście. Rano gdy wstawałam po raz pierwszy bez bólu kręgosłupa, poczułam że nie bola mnie plecy, przestały bolec mnie kolana i dłonie. Wtedy dotarło do mnie, że to ciepło którego doświadczyłam to był dotyk naszego Pana Jezusa. Moja przyjaciółka pojednała się z Bogiem, przyjęła sakrament chorych, wyspowiadała się. Jezus uzdrowił mnie również z nocnych lęków, śpię spokojnie. Dziękuję Bogu za każdy dzień, za każdy cud jakiego dokonał i dokonuje w życiu każdego z nas. Za wszystko czym nas obdarza, a szczególnie za to, że Jest i za Jego wielka i nieskończoną miłość względem każdego z nas. Chwała Panu.

Małgorzata


W dniu 19 października 2013 roku po raz pierwszy uczestniczyłam w Tyskim wieczorze Uwielbienia. Modliłam się za pewną rodzinę, aby Pan Jezus obdarzył ich potomstwem, gdyż nie mają dzieci. A także dziękowałam Panu Jezusowi za wszystko czegośmy doświadczyli w dwóch ostatnich latach. Że nie wpadłam w rozpacz, gdyż mój syn popełnił samobójstwo, a mąż umarł nagle na zawal serca. Nagle usłyszałam głos jak Pan Jezus mówi, że siedzi tutaj matka której syn popełnił samobójstwo. Powiedział (Pan Jezus), że nas kocha. Rozpłakałam się i nastąpiła radość w moim sercu i  Boży pokój. Chciała dać świadectwo, że choć w życiu jest bardzo trudno, serce z bólu krwawi, to Pan Jezus nigdy nas nie opuszcza, jest naszą siłą i mocą, miłością i radością, pokojem i nadzieją naszego życia. Czego doświadczyłam na XXIII TWU, za co Panu Jezusowi z całego serca dziękuję, że wejrzał na mnie i moje dzieci. Daję świadectwo żeby nigdy nie wątpić i nie mówić ‘dlaczego’, tylko zgadzać się we wszystkim z wolą Bożą i zaufać Panu. To będzie pokój i radość w sercu. Choć są ciężkie dni w życiu codziennym i różne myśli przychodzą to zaraz słyszę głos jak mówi „Jezus nas kocha”. Dziękuję Ci Panie Jezu za wszystko co dla nas uczyniłeś. Bądź uwielbiony Jezu. Chwała Panu!

Danka, lat 51


Na Wieczorach Uwielbienia w Ty6chach jestem prawie od początku. Na jednym z wieczorów Pan Jezus powiedział przez prowadzącego modlitwę, że jest tu kobieta, która ma męża uzależnionego od alkoholu, że On jest ze mną, że mam być cierpliwa. Coraz goręcej modliłam się za męża. Pan Jezus przyprowadził mnie na modlitwę wstawienniczą do kościoła bł. Karoliny w  Tychach. Grupa modlitewna z księdzem modliła się nade mną. Przez jednego z prowadzących modlitwę Jezus powiedział, że uzdrowi serce mojego męża w wyznaczonym przez Niego czasie, ze mam się nie bać On nad wszystkim czuwa. Na XXII TWU stałam z tyłu kościoła, było o dotyku Pana Jezusa. Bardzo prosiłam „Chce poczuć Twój dotyk”. W tym samym momencie przez prowadzącego modlitwę Pan Jezus odpowiedział. „Dotknąłem Twojego serca, delikatnie dotknąłem”. Niesamowite wzruszenie, chociaż nic nie czułam, ale w poniedziałek w pracy koleżanka powiedziała „Ty jesteś jakaś spokojniejsza, wyciszona”. A ja w duchu dziękowałam Jezusowi że działa. Na XXIII TWU Pan Jezus przez prowadzącego modlitwę powiedział „Teraz mówię do Joanny. Twoje modlitwy są miłe memu sercu. Pamiętasz jak Ci obiecałem że uzdrowię serce twojego męża? Ja chcę uzdrawiać serce twojego męża.” Popłynęły mi łzy, w duchu mówiłam „pamiętam Jezu”. Bo kiedy nie raz było ciężko modliłam się: „Jezu ufam Ci że będzie dobrze, bo Ty mi obiecałeś to”. Wierze, że przyjdzie dzień kiedy to się stanie, wierzę że Jezus już działa w tej sprawie. Już Mu za to dziękuję.

Joanna, lat 55


Na XXIII Tyski Wieczór Uwielbienia jechałam pełna radości i nadziei na kolejne głębokie przeżycie wspólnej Eucharystii i modlitwy, ale obawiałam się, czy dam radę fizycznie, gdyż od dłuższego czasu cierpiałam na bóle kręgosłupa, które nasilały się szczególnie wtedy, gdy stałam przez dłuższy czas w pozycji wyprostowanej. Badanie rentgenowskie wykazało obustronną skoliozę oraz dyskopatię lędźwiową. Krótko przed Wieczorem Uwielbienia bóle nasilały się tak bardzo, że nie potrafiłam normalnie funkcjonować, i pomagało mi jedynie zażycie silnego leku przeciwbólowego. W czasie modlitwy poproszono wszystkie osoby z  chorobami kręgosłupa o podniesienie rąk. Nie poczułam wtedy nic szczególnego, ale od tego momentu ból zaczął ustępować. Minęły już trzy miesiące, a ja nie odczuwam żadnych dolegliwości i  jestem wdzięczna Panu za dar uzdrowienia. Chwała Panu!

Eliza, 37 lat


Na XXIII Wieczór Uwielbienia czekałam z niecierpliwością. Byłam wtedy po raz pierwszy i przeżyłam coś niesamowitego... Przez praktycznie cały wieczór miałam łzy w oczach, ponieważ tak bardzo czuć tam obecność Chrystusa. Czegoś takiego jeszcze nigdy nie przeżyłam. Chociaż żadne słowa nie były skierowane konkretnie do mnie, to i tak Bóg dotknął mojego serca. Kiedy ksiądz przechodził z Najświętszym Sakramentem, wtedy właśnie poczułam taki spokój w sercu i łzy przestały napływać do oczu, byłam taka szczęśliwa... Muszę napisać o czymś jeszcze. Na tym Wieczorze modliłam się i  wypraszałam u Boga łaskę zdrowia dla mojego synka, który ma bardzo silną alergię praktycznie od urodzenia. Czasami traciłam już nadzieję, że kiedykolwiek mu to przejdzie – jak to przeważnie bywa u dzieci ze skazą białkową, że do 3 lat samo znika. Niestety nie w naszym przypadku... Moje dziecko wiecznie miało problemy ze swędzącą skórą, chociaż unikałam już – wydawało mi się – wszystkiego, żeby mu niczym nie zaszkodzić. Nigdy nie jadł czekolady, lodów ani innych słodyczy, w których mogłoby się znaleźć coś, co by mu zaszkodziło. Ciężko jest matce patrzeć i  zabraniać zjedzenia czegokolwiek takiego, co zazwyczaj jadają dzieci. On tylko mógł siedzieć i patrzeć, jak inni jedzą np. lizaki, bo ich również nie mógł... Płakać mi się chciało, kiedy nic nie pomagało... Dopiero niedawno splot różnych zdarzeń sprawił, że trafiłam na bardzo dobrą i konkretną panią doktor, która od razu skierowała nas na badania, i dzięki Bogu wyszło na nich, że mój synek nie ma już alergii na mleko! Tego najbardziej chciałam... Ma jeszcze alergię na parę innych składników, ale ta najgorsza zniknęła. To dla mnie prawdziwy cud i wiem, że to dzięki modlitwie na tym Wieczorze... Jestem taka szczęśliwa, że wreszcie moje dziecko może jeść np. jogurt... Moje dziecko kocham nad życie i wiem, że Bóg to widzi, i dziękuję Mu za ten cud, za siłę i nadzieję, że będzie dobrze. Chwała Panu!

Ewelina


Na XXII TWU w październiku 2013 r. pojechałam z wieloma intencjami, ale tak bardzo bolał mnie kręgosłup, że nie mogłam wytrzymać z bólu. Mamy niepełnosprawnego syna, który nie chodzi i trzeba go przenosić w różne miejsca, na czym cierpiał mój kręgosłup, który już od kilku miesięcy rehabilitowałam, jeździłam regularnie na masaże. Pamiętam, że na TWU było bardzo dużo uwolnień. A ja tak sobie myślałam w  sercu ze łzami w oczach z bólu: „Panie mój, wiem że te osoby są bardzo ważne i cieszę się, że je uwalniasz od złego, ale co z osobami cierpiącymi na bóle kręgosłupa?” I w tym samym momencie padły słowa poznania: „Pan chce uzdrowić te osoby, które cierpią na bóle kręgosłupa, na różne dolegliwości z tym związane. Jest ich tak dużo, że nie sposób ich wszystkich wymienić.” W tym samym momencie przez mój chory kręgosłup przeszło ogromne ciepło. Zrobiło mi się bardzo lekko i czułam, jak ból odchodzi. Staram się dzielić ze wszystkimi w mojej miejscowości o tym, jakiego cudu Pan dokonał dla mnie. Chcę jeszcze podzielić się z Wami tym, jaki PAN jest wielki dla wszystkich, którzy z czystym sercem proszą Go o to. Chwała Panu!

Anna, 37 lat


Na XXIII Tyski Wieczór Uwielbienia przyjechałem mając w sercu kilka intencji. Jedna z nich była szczególnie ważna. Chciałem, aby Bóg uzdrowił mnie z konsekwencji popełnionych w przeszłości grzechów związanych z pornografią i masturbacją. W tamtym czasie mój ojciec był prawie nieobecny. Miałem też wiele zranień ze strony moich kolegów. To doprowadziło do tego, że pornografia była o treści homoseksualnej i moje patrzenie na innych ludzi także było chore. Gdy usłyszałem, że Jezus uzdrawia osoby o takich skłonnościach, nie miałem pewności, czy to dotyczy mnie. Dopiero po pewnym czasie uświadomiłem sobie, że Bóg uzdrowił konkretnie mnie, a także moją relację z ojcem. Chwała Panu!

Krzysztof


Na dzień przed XXIV Wieczorem Uwielbienia mijają prawie trzy lata, kiedy to po raz pierwszy przyjechałam na to spotkanie. Do tej pory nie złożyłam świadectwa, choć minęło już tyle czasu. Pochodzę z Tychów. Tu mieszka cała moja rodzina, jednak wraz z mężem zamieszkaliśmy w stolicy. Na pierwszy Wieczór zaprosiła mnie moja szwagierka. Jechaliśmy 300 km ze swoją intencją. Mamy starszego syna, jednak długo staraliśmy się o drugie dzieciątko. Kiedy już daliśmy sobie spokój z oczekiwaniem, postanowiłam mocno zawierzyć się Panu Jezusowi i  prosić całym sercem. Pamiętam jak dziś, kiedy kapłan stanął tuż przede mną z monstrancją, płakałam, modliłam się i żarliwie prosiłam o dar narodzin. Minęły dwa miesiące, syn miał uroczyste zakończenie przedszkola, a ja w tym dniu dowiedziałam się, że będę znowu mamą. Serce było przepełnione radością i  strachem. Ciąża okazała się zagrożona. Czekaliśmy i ufaliśmy Bogu. Gdy nadszedł czas kolejnego Wieczoru Uwielbienia, wiedzieliśmy, że będziemy na nim na pewno. W stanie zagrożonej ciąży, z grypą, którą wtedy przechodziłam, pojawiliśmy się w Tychach. Na kolejnym badaniu USG okazało się, że krwiak na łożysku wchłonął się. Następne 4 miesiące były czasem modlitwy i oczekiwania, przeplatane dalszymi przykrymi sytuacjami. Julia przyszła na świat cała i zdrowa. Za dwa tygodnie skończy 2 lata. Została ochrzczona w tutejszej świątyni przez księdza Marcina, w miejscu, w którym została wyproszona. Przepraszam, że dopiero dziś daję swoje świadectwo. Dziękuję Bogu całym sercem za ten dar. Chwała Panu!

Marzena, 39 lat


Byłem z żoną na XXIII Tyskim Wieczorze Uwielbienia, to był nasz trzeci Wieczór Uwielbienia. Od momentu kiedy zaczęliśmy uczestniczyć w  spotkaniach, w naszym życiu zaczęły się dziać cuda. Urodziła nam się śliczna córeczka, a staraliśmy się o dzieciątko trochę czasu, nawiasem mówiąc żona jest ponownie przy nadziei:). To tak pokrótce, jednak chciałbym opowiedzieć o XXIII Tyskim Wieczorze Uwielbienia. Podczas modlitwy uzdrowienia modlono się o uzdrowienie osób z chorobami kręgosłupa. Ból dolnego odcinka dręczył mnie już od paru lat, ale ostatnio się nasilił. Zacząłem się gorąco modlić o uzdrowienie, jednak w trakcie modlitwy moje myśli i modlitwa skierowały się na mojego schorowanego od lat ojca. Modliłem się o jego całkowite uzdrowienie z poważnej choroby kręgosłupa, aby mógł nie odczuwać bólu. Na drugi dzień, przez całą niedzielę, odczuwałem na całej powierzchni pleców jakiś kojący balsam. Ból zniknął. Trwa to już 4 miesiące. Niestety mój ojciec zmarł niedawno. Jeszcze wszystkiego nie rozumiem, ale wiem jedno, że trzeba zaufać Chrystusowi, a wtedy wszystko będzie dobrze. Chwała Panu!

Mariusz, 40 lat


Rok 2013 był dla mnie i mojej rodziny bogaty w różne doświadczenia. Jednym z takich doświadczeń było ujawnienie się w kwietniu padaczki u  mojej najstarszej córki (8 lat). Był to dla nas olbrzymi cios, który odwrócił nasze życie do góry nogami. Rozpoczęliśmy walkę o zdrowie naszej córki. Z jednej strony medycyna, a z drugiej ufność w Bogu. Dowiedziałem się od znajomych (należę z żoną do wspólnoty Domowego Kościoła) o Tyskich Wieczorach Uwielbienia, więc tu postanowiłem szukać wsparcia, poprzez wspólne uwielbianie Jezusa. Córka od kwietnia ubiegłego roku przyjmuje leki, lecz mimo to do października 2013 r. występowały napady padaczkowe średnio co półtora tygodnia, poza tym towarzyszyły tej chorobie tzw. stany zawieszenia (nieraz kilka razy dziennie), pomimo zwiększania dawki leku. Do 19 października 2013 r. mieliśmy z żoną wrażenie, że leki, które przyjmuje córka, nie działają. Postanowiłem, że na październikowy XXIII TWU przyjadę z córką, i tak też zrobiłem. Dla mnie był to drugi Wieczór Uwielbienia. Za każdym razem było to dla mnie ogromne przeżycie. Po powrocie do domu zauważyliśmy, że dziecko nie zawiesza się i do dnia dzisiejszego (tj. przez 4 i pół miesiąca) córka nie miała napadu. Chwała Panu!

Wojtek, 38 lat


XXIII Tyski Wieczór Uwielbienia był kolejnym w którym uczestniczyłem wraz z żoną. Przyjechaliśmy po raz kolejny prosić Pana o dar rodzicielstwa. Od 13 lat jesteśmy małżeństwem i nie doczekaliśmy się potomstwa. Codziennie oddajemy to Panu. Każdy Tyski Wieczór Uwielbienia jest dla mnie czasem szczególnego spotkania z Panem i podczas modlitwy wiele razy słyszałem, że On pamięta o tych małżeństwach, które czekają na potomstwo. Wspólna modlitwa daje siłę. Od dłuższego czasu również odczuwałem duże dolegliwości związane z bólami kręgosłupa. Stwarzało mi to wiele problemów: nieraz nie mogłem wystać na Mszy św., jednak zawsze podczas Tyskiego Wieczoru Uwielbienia stałem i przez tych kilka godzin nie odczuwałem żadnych bólów. Podczas ostatniego TWU usłyszałem wezwanie do modlitwy i prośbę o  podniesienie ręki przez tych, którzy odczuwają bóle kręgosłupa i cierpią na choroby kręgosłupa. Podniosłem rękę i zacząłem się modlić. Poczułem jakieś ciepło. Po tym spotkaniu do dzisiaj nie odczuwam już takich dolegliwości, a te, które odczuwam, nie są tak bolesne i myślę, że wynikają z mojego sposobu życia (mało ruchu fizycznego, ćwiczeń). Cały czas mam nadzieję i wierzę w to, że Pan wysłucha naszych próśb i  obdarzy nas potomstwem. Chwała Panu za wszelkie dobro i łaski, jakimi mnie obdarza. Szczęść Boże!

Bogdan


XXII Tyski Wieczór Uwielbienia – Wiosna 2013 r. Usłyszałam słowa: „Jest wśród nas kobieta chora na raka piersi i jeszcze o tym nie wie. Uzdrawiam cię, siostro.” Od tego momentu te słowa dźwięczały mi w  uszach. W grudniu zrobiłam USG, a na drugi dzień guz został wycięty. Okazało się, że jestem chora. Od stycznia 2014 r. do marca brałam chemię, a w kwietniu miała miejsce operacja. Kolejne badania wykazały, że jestem całkowicie zdrowa. Biorę jeszcze leki hormonalne. Przez cały czas miałam w pamięci słowa: „Ja ciebie uzdrawiam”. Dostałam dar, o  który nie prosiłam, a który uratował mi życie. Pan wie wszystko. Dziękuję za uzdrowienie, za miłość, za opiekę. Chwała Panu!

Katarzyna, 46 lat


W Tyskich Wieczorach Uwielbienia uczestniczyłam już nieraz. Zawsze jest to dla mnie wyjątkowe spotkanie z Bogiem, którego długo wyczekuję. Atmosfery tych spotkań nie da się z niczym porównać. A jednak XXIII Tyski Wieczór Uwielbienia był dla mnie szczególnie ważny. Nie jechałam tam, by prosić o uzdrowienie, ratunek, ale by podziękować za wszystko, co do tej pory otrzymałam, i pokornie prosić o opiekę. Potrzebowałam jej szczególnie w jednej sprawie. Podczas TWU poczułam ponownie to niesamowite ciepło i Bożą obecność, jakby Jezus mówił do mnie: „Nie martw się, zaopiekuję się tobą i twoim życiem”. Całkowicie Mu zaufałam, choć to nigdy nie jest proste, i nie zawiodłam się. Dziś, gdy upłynęło już sporo czasu, wiem, że kolejny raz miałam okazję doświadczyć Bożej nieomylności i miłosierdzia. Po powrocie do domu praktycznie wszystko potoczyło się inaczej, niż bym sobie tego życzyła, ale dokładnie tak, jak życzył sobie tego Jezus. Teraz, z perspektywy czasu, widzę, że kolejny raz mnie uratował, uchronił przed zagrożeniem. Nie bój się ufać. Nikt nie jest bardziej godny zaufania niż On. Chwała Panu!

Katarzyna


Świadectwa z XXIV TWU

Szczerze pragnę podzielić się niecodziennym wydarzeniem w moim życiu i  dać świadectwo o miłosierdziu Jezusa Chrystusa. W dniu 15 lutego 2014 r. otrzymałam propozycję uczestnictwa w adoracji i mszy świętej Wieczoru Uwielbienia. Odmówiłam z uwagi na zły stan zdrowia oraz poważne kłopoty z  oddychaniem. Uznałam, że pomodlę się w swojej parafii. Jednakże z  upływem czasu, podjęłam decyzję o wyjeździe. Będąc na miejscu zajęliśmy miejsca na swoich krzesełkach w Sali obok kościoła. W pewnej chwili ksiądz z przodu dostawił krzesła. Przesiadłam się i jakże olbrzymie było moje zdziwienie, gdy w krótkim czasie został wystawiony, dosłownie na wyciągnięcie ręki przede mną, Najświętszy Sakrament. Zdarzenie to było dla mnie ogromnym przeżyciem, trudnym do określenia słowami. Nie mogło to być dzieło przypadku. Dopiero wtedy, podczas adoracji, uświadomiłam sobie, jak wielką pokładam nadzieję w moje uzdrowienie, abym mogła dostąpić łaski miłosierdzia Pana, by dane mi było napisać świadectwo. Wśród chorób i dolegliwości bardzo męczyła mnie choroba skóry i okropny świąd w dzień i w nocy. Z powodu braku snu byłam bardzo osłabiona. Przez kilka ostatnich lat odwiedziłam kilkudziesięciu lekarzy poddając się bardzo silnym terapiom antybiotykowym oraz bardzo wysokim dawkom toksycznych lekarstw. Nikt jednak nie potrafił zdiagnozować choroby. W  dniu poprzedzającym uczestnictwo we mszy świętej otrzymałam skierowanie do szpitala chorób tropikalnych w Gdyni, jednakże odmówiono mi podjęcia diagnostyki i leczenia, dlatego też uświadomiłam sobie, że od tej chwili powinnam całkowicie zaufać Bogu. Sama podjęłam decyzję o całkowitym odstawieniu toksycznych lekarstw. W krótkim czasie następowała powolna poprawa. Dziś po ok.. 3 miesiącach choroba ustąpiła. Zrozumiałam, jak wielka jest tajemnica wiary i jak ogromne jest miłosierdzie boże. Wezwanie „Jezu cichy i pokornego serca” ma stanowić dla każdego z nas przypomnienie w jaki sposób mamy kształtować swoje życie i postępowanie. Chwała Panu na wieki!

Teresa, 60 lat


Na XXIV Tyski Wieczór Uwielbienia przyjechałam piąty raz. Bardzo prosiłam Pana Jezusa o uzdrowienie ponieważ choruję od 4 lat na przewlekłe zapalenie wątroby, a w czerwcu ubiegłego roku wykryto u mnie wrzoda dwunastnicy. Od grudnia 2013 roku mój stan zdrowia bardzo się pogorszył. W czasie gdy kapłan błogosławił Najświętszym Sakramentem zatrzymał się przy mnie, a ja wyciągnęłam rękę i ogłaszałam Jego zwycięstwo nad swoimi chorobami. W tym momencie odczułam drżenie ciała, a  światłość Hostii przenikała mnie. Podczas dalszej modlitwy gdy wszyscy kapłani unieśli ręce i zaczęli się modlić to ja miałam spoczynek w duchu Świętym. Po zakończonych modlitwach wierzyłam że na pewno zostałam uzdrowiona! Wracając do domu byłam szczęśliwa i nie odczuwałam żadnego bólu. 12 marca w szpitalu miałam kontrolne badanie gastroskopii i nie stwierdzono żadnych zmian chorobowych na dwunastnicy, tzn. że zostałam uzdrowiona. Bogu niech będą dzięki. Chwała Panu!

Barbara


Przez dłuższy czas w moim życiu czułam się samotna, odrzucona, nieakceptowana i odepchnięta. Na wcześniejszych rekolekcjach odkryłam, że nie ufam Bogu, nie akceptuję siebie i tak naprawdę nie wierzę. M.in. miałam problem z relacjami z ludźmi (szczególnie najbliższymi) i z  samogwałtem. Na XXIII Tyski Wieczór Uwielbienia Bóg przygotowywał mnie przez 5 dni. Przez swoje słowo i innych ludzi w każdej sekundzie powtarzał mi o  swojej bezgranicznej miłości. Podczas Eucharystii zaczęły mi płynąć łzy, których nie potrafiłam powstrzymać (a tak bardzo nie lubię płakać). Nie umiałam modlić się dalej. Czułam się samotna, porzucona i niegodna. Chciałam to pokonać. Kiedy wstałam, poczułam jak obraz się rozmazuje, całe ciało drętwieje, a ktoś „wyłącza mi dźwięk” zostawiając go w tle. Usłyszałam jedynie: „Jestem obecny”. Ogarnęło mnie ogromne ciepło i  poczułam, jak upadam. Wiedziałam, że to Boża interwencja, ale tak bardzo Mu nie ufałam, że zatrzymałam charyzmat. Po czasie zrozumiałam, że Boża miłość uzdrowiła mnie z samotności, chorego poczucia wartości, nieczystości i braku samoakceptacji. Od tego momentu nie mam problemu z  samogwałtem i w ogóle o nim nie myślę (jakby ktoś wyrzucił mi go z  umysłu). Zignorowałam wtedy prośbę o świadectwo. Na XXIV TWU Bóg podkreślił moją ważność i godność. Powiedział mi, jak bardzo mnie kocha i jak bardzo za mną tęskni. Zaznaczył, że beze mnie każda wspólnota, w której jestem, nie byłaby pełna. Uświadomił mi, że jestem Jego dzieckiem i że jest to dar, którego nikt mi nie może odebrać. Od tej chwili ciągle upomina się o świadectwo. Chodź sporo rzeczy nie rozumiem, mam wiele braków, nie ufam w pełni Jezusowi i wciąż uczę się wierzyć, moje otoczenie dostrzega we mnie nowego człowieka. Każdego dnia uczę się patrzeć na siebie z miłością i jak najpełniej obdarzać tą miłością innych. Chwała Panu!

Karolina


Szczęść Boże! Chciałam podziękować z całego serca za cud uzdrowienia z  przewlekłej choroby - endometriozy. Zdiagnozowano ją u mnie 2 lata temu. Objawiała się ona strasznymi bólami podczas miesiączek. Nie pomagały żadne leki rozkurczowe ani przeciwbólowe. Bóle bywały nie do zniesienia, oblewały mnie zimne poty, nie dało się chodzić. Pani doktor zaleciła mi leczenie hormonami, a później tabletki antykoncepcyjne miałam brać już na stałe. Bardzo mi się to nie podobało, bo mam negatywne podejście do pigułek, ale ze względów zdrowotnych zażywałam je. Trwało to rok, aż do momentu, gdy podczas XXIV TWU usłyszałam słowa, które były skierowane do kobiet zażywających tabletki antykoncepcyjne, i sobie pomyślałam, że ja też do nich należę. Czułam w tym momencie poruszenie serca, ciepło. Nie umiem opisać tego słowami, ale wiem, że wtedy Bóg mnie dotknął i  uzdrowił. Po powrocie do domu nie zażyłam już żadnej tabletki antykoncepcyjnej i tak jest do dzisiaj! Miesiączki są bezbolesne, nie zażywam żadnych leków przeciwbólowych i za to CHWAŁA PANU!

Kasia, 29 lat


XXIV Tyski Wieczór Uwielbienia był moim drugim na którym byłam. Poszłam na niego bez jakichkolwiek nadziei na poprawę mojego stanu zdrowia. Od roku męczyły mnie silne bóle kręgosłupa, których nikt nie umiał wyjaśnić w żaden sposób. Podczas TWU stało się coś o czym nigdy bym nie pomyślała. Podczas modlitwy usłyszałam słowa, że Jezus uzdrawia wszystkich z bólu kręgosłupa. Pomyślałam, że mi to i tak nie pomoże, ale postanowiłam modlić się za innych. Pomyślałam wtedy, że inni potrzebują takiego uleczenia bardziej niż ja. Z Tyskiego Wieczoru wyszłam w dość ponurym nastroju sądząc, że rano nie dam rady wstać z łóżka. Ku mojemu zdziwieniu było zupełnie inaczej. Kręgosłup w ogóle mnie nie bolał. Systematyczne bóle, które pojawiały się w ciągu dnia zniknęły niemal całkowicie i od tego dnia nie zdarzyły się aż tak silne taki żebym nie mogła funkcjonować. Chwała Panu!

Konstancja, lat 15


Szczęść Boże ! „Sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami - do zbawienia.” (Rz 10, 10) Mam na imię Genowefa. Jestem pod opieką onkologa od 2011 roku. Rozpoznanie: nowotwór złośliwy – C 18.0 (rak okrężnicy). Stan po operacji i chemioterapii. Od stycznia 2013 roku mammografia, USG obu piersi, wykonana zarówno w Tychach, jak i w Gliwicach z rozpoznaniem: nowotwór niezłośliwy sutka - D24. Wykonano również biopsję gruboigłową z  rozpoznaniem: szkliwiejący gruczolakowłókniak. W czasie konsultacji w  listopadzie 2013 roku zdecydowałam, że zabiegowi poddam się za pół roku, dlatego wyznaczono mi termin kolejnego badania na 12-go, a konsultację u  onkologa na 13-go maja 2014 r. Podczas tej wizyty mieliśmy ustalić termin zabiegu. 15 lutego 2014 r. podczas XXIV Tyskiego Wieczoru Uwielbienia, w czasie modlitwy prowadzących za osoby dotknięte chorobą nowotworową, ręką dotknęłam sutanny księdza. Wtem przyszła mi do głowy kobieta z Ewangelii chora od 12 lat, która dotknęła frędzli płaszcza Jezusa (por. Mt 9, 20–22). W sercu swoim zdążyłam jeszcze powiedzieć PANU JEZUSOWI: „Ja jestem w lepszej sytuacji, bo mam CIEBIE w sercu, jestem z TOBĄ zjednoczona poprzez KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ” i zalałam się łzami. Wiedziałam, że PAN mnie dotknął, a dar łez był tylko tego potwierdzeniem. Na zakończenie spotkania powiedziałam do Księdza (którego wcześniej dotknęłam): „Jeśli ksiądz usłyszy na następnym TWU o uzdrowieniu kobiety, to tą kobietą będę ja”. Dziś pragnę podzielić się radością: guz zniknął. Jestem zdrowa. Dowód to wyniki mammografii i USG. Następna kontrola za rok. Wiem, że moje uzdrowienie zawdzięczam wstawiennictwu Maryi, dlatego posłużę się Jej słowami: „Wielbi Pana moja dusza i mój duch rozradował się w Bogu, moim Zbawicielu…”

Genowefa, 63 lata


Na XXIV Tyski Wieczór Uwielbienia pojechałam z prośbą o nawrócenie mojego męża. W głowie namnażały się intencje, jedne ważniejsze od drugich... Zdrowie mamy, uzdrowienie bratanka z cukrzycy, wiarę w siebie dla męża... Może coś dla siebie, ale niekoniecznie dziś. Był to mój pierwszy Tyski Wieczór Uwielbienia i nie miałam w głowie żadnego „planu”, ponieważ nie wiedziałam, czego się spodziewać. Gdy usłyszałam, że będziemy modlić się głównie za osoby skrzywdzone, zaczęłam płakać. Czułam, że choć mojego męża nie ma z nami, to Pan Jezus jest u niego. Gdy następnego dnia zaczęłam rozmawiać o TWU, pomyślałam, że nic się nie zmieniło. Mąż nie był w żaden sposób zainteresowany, a wręcz kaprysił. Po kilku dniach powiedział, że chce skorzystać z sakramentu Spowiedzi, a  w niedzielę wyraził chęć pójścia na Eucharystię. Nie krytykuje moich przekonań. Nawrócił się. Z każdym dniem jest coraz lepiej. Chwała Panu! Chcę dać jeszcze drugie świadectwo. Jestem osobą bardzo nerwową . Usłyszałam kiedyś, że potrzebuję lekarza, a nie księdza. Pomyślałam: „Kto lepszym lekarzem, jak nie Pan Jezus?” Co dzień pracuję i proszę, abym była spokojna . Po XXIV TWU nie musiałam się pilnować. Po prostu przez cały miesiąc byłam łagodna, miła dla otoczenia, wszystko było w  jak najlepszym porządku. Chwała Panu!

Beata


Podczas XXIV Tyskiego Wieczoru Uwielbienia zostałem przez Pana uzdrowiony z nałogu - bo tak to trzeba nazwać - grzechu samogwałtu i  pornografii. Grzech ten zniewalał mnie ciągle, bez przerwy, od bardzo wielu lat. Nawet nie pamiętam, od ilu. Rujnował mi życie, a od kiedy jestem żonaty, także życie rodzinne. Nie pozwalał zająć się czymś innym, zmuszał do kłamstw, upodlania samego siebie. Sprawiał, że poczucie bycia złym, brudnym i niegodnym stało się częścią mnie. Modliliśmy się słowami: „Spojrzyj na mnie Panie”. Pan spojrzał na mnie z  miłością i pokazał mi dokładnie źródło mojego grzechu. Nie mam prawie wcale wspomnień z dzieciństwa i zawsze miałem poczucie, że spotykało mnie tam coś złego, że ktoś mnie skrzywdził i że wyparłem to z pamięci. I  że jest tam gdzieś schowana przyczyna mojego zniewolenia. Tymczasem pierwszy grzech samogwałtu pamiętam przecież dokładnie. Jezus spojrzał tam i pokazał mi ten moment. Poczułem, że powinienem zaprosić Go w ten moment mojego życia, poprosić, żeby zakrólował w tamtym czasie i  miejscu. Dla Niego czas nie ma przecież znaczenia. Zaprosiłem więc Jezusa, oddałem mu ten czas i poprosiłem o uzdrowienie wszystkiego, co tam się zaczęło. W swojej miłości Bóg dał nam przecież wolną wolę, nie mógł więc uzdrowić mnie, jeśli sam o to nie poprosiłem. I Pan mnie uzdrowił. Rozwiązał i oczyścił każdą ścieżkę biegnącą z  przeszłości w teraźniejszość. Natychmiast, od razu i skutecznie. Z dnia na dzień. Odzyskałem władzę nad swoimi oczami, patrzą tam, gdzie chcę, a  nie tam, gdzie pornografia. Pozostaje mi do przebudowania całe życie, nagle wolne od ciągłej wojny z własnym ciałem. Nie mogę powiedzieć, że nie mam pokus, oj nie! Podczas tych prawie czterech miesięcy, owszem, zdarzyły mi się chwile upadków, kiedy stare przyzwyczajenia brały górę. jednak różnica jest taka, że z Jezusem mogę panować nad pokusami, a nie być ich niewolnikiem. „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia.” Na koniec dwie uwagi. Po pierwsze: Jezus jest niesłychanie cierpliwy. Wstyd mi, kiedy przypomnę sobie, ile już razy próbował odwieść mnie od grzechu, a na pewno nie wszystkie próby dostrzegłem. Po drugie: Pan jest niesamowicie pokorny i zawsze czeka na pozwolenie z naszej strony. Z  moich grzechów spowiadałem się niezliczoną ilość razy, ale dopiero dzień przed XXIV Tyskim Wieczorem Uwielbienia pierwszy raz zadeklarowałem, że chcę z nimi skończyć, w ramach postanowienia poprawy. Chwała Panu!

Michał, 29 lat


XXIV Tyski Wieczór Uwielbienia to było niesamowite przeżycie. Pozwoliło mi lepiej poznać Boga, dojrzalej zagłębić się w wiarę. Uwierzyć, że każdy, każdy, każdy jest kochany przez Ojca, nawet ja, przeciętna dziewczyna gdzieś z ogromnego tłumu. Mam wspaniałą rodzinę, przyjaciół, żadnych poważnych problemów. Jestem za to niesamowicie wdzięczna. Wszystkie moje zmartwienia rodzą się w  mojej głowie - niszczę sama swoje spokojne życie niskim poczuciem własnej wartości. Zdaję sobie sprawę, że to całkiem błahe, zwłaszcza w  porównaniu do problemów, z którymi przyszli inni. Dlatego przez cały wieczór modliłam się raczej za innych, sama nie sądziłam, że zasługuję na jakąś szczególną uwagę, przecież tyle tu ludzi załamanych... Rozglądnęłam się wokół siebie i zauważyłam, z jak wielu osób wypływa taka prawdziwa, szczera wiara. Potem porównałam ją do mojej - górki i  doliny, jak u prawie każdego człowieka. Zawsze opierałam się na Bogu, jednak czasami miałam różne wątpliwości, niestety. Zauważyłam też, że wszystkie pieśni wyśpiewywane przez chór są bardzo „hipnotyczne”, tworzą nastrój. Przemknęła mi po głowie więc szybka myśl, że właściwie to ludzie „mdleją” nie wiedząc, że mimowolnie są w jakieś małej hipnozie pod wpływem panującej tam atmosfery... I nagle usłyszałam swoje imię dobiegające z mikrofonu: „Módlmy się za ..., która ma wątpliwości, w której tyle gniewu, która zmaga się z różnymi cierpieniami, lękami. Kocham cię, moja córko!” Zamarłam. To było tak ogromne zaskoczenie, poruszenie... Myślałam: „To było zbyt wielkie, by było skierowane do mnie, dlaczego do mnie, przecież tyle tu ludzi z  takimi problemami, do mnie, nie do mnie? Jak to, dlaczego, dziękuję, dziękuję, Boże... dziękuję!” - w głowie potok myśli. Ksiądz zatrzymał się później nawet z Najświętszym Sakramentem nad kobietą, która stała nade mną. Miałam wrażenie, że błogosławi nas obie. Takich modlitw za poszczególne osoby było więcej, a ludzi w kościele bardzo wielu. Nawet jeśli te słowa były skierowane do innych kobiet o tym samym imieniu, to oznacza, że także do mnie... Nie rozumiem, dlaczego właśnie ja, ale jestem za to niezmiernie wdzięczna. To umocniło mnie w wierze, poprawiło moją codzienną modlitwę, więź z  Jezusem. Wciąż uczę się ufać w pełni, choć nie jest to takie łatwe, bo czasami wydaje się, że sami wiemy, czego naprawdę chcemy. A może to nie jest jeszcze odpowiedni moment. Dzięki temu doświadczeniu także wiem, że Bóg przejmuje się zmartwieniami każdego, nie porównuje ich wagi. Nieważne więc, czy po prostu zerwałaś/eś z chłopakiem/ dziewczyną, zmieniłaś/eś pracę czy zmagasz się z ciężką chorobą - to jest dla Niego tak samo ważne. Jestem już o tym przekonana. Chwała Panu!

bez podpisu


Na XXIV TWU pojechałam z moimi dziećmi. Był to mój czwarty Wieczór. Intencją, która nam towarzyszyła, był mój mąż i ojciec moich dzieci, a  szczególnie nasze małżeństwo. Jesteśmy małżeństwem od ponad 17 lat. Jest to trudne małżeństwo. Już od wielu lat mąż oddalał się od rodziny przez alkohol. W ubiegłym roku zaczął pić coraz więcej, uciekał w Internet i  coraz częściej mówił o tym, abym dała mu rozwód. Pomimo modlitw, ofiarowanych w jego intencji Komunii sytuacja nie zmieniała się. W  listopadzie 2013 sytuacja stała się dla mnie i dzieci tak trudna, że postanowiłam z tym skończyć i wystąpiłam o rozwód. Czułam się tym wszystkim zmęczona. W tym czasie dowiedziałam się, że mąż ma inną kobietę, z którą mnie zdradza. To wypełniło czarę goryczy, a mimo to poszłam do kościoła i prosiłam Boga, aby pomógł mi wybaczyć mężowi. Mimo bólu poniżenia i cierpienia, jakie mi zadał, kolejne dni stawały się łatwiejsze i jego obecność była możliwa do zniesienia. Były również rozterki związane z pracą, jak sobie poradzę po rozwodzie, i z tym właśnie również pojechałam do Tychów. Tego wieczoru nie weszłyśmy z córką do kościoła i udałyśmy się do auli Jana Pawła II. Rozpoczęła się Msza, relacja z kościoła na telebimie. Po Mszy rozpoczął się ten szczególny czas uzdrowienia. Nie byłam w stanie łaski uświęcającej, jednak Bóg dotyka moich zranień, uspokaja moje serce. W pewnym momencie słyszę słowa poznania, że jest kobieta, która martwi się o swoją przyszłość. Najpierw niepewność, czy to o mnie chodzi, potem ogarniające mnie ciepło, łzy. Dzisiaj wiem, że Bóg zapewnił mnie o tym, że będzie każdego dnia troszczył się o to, co jest niezbędne, o codzienność, tylko muszę Mu to wszystko oddawać. Troski związane z pracą rozwiązały się. Relacje z  mężem nie są dobre, ten nieszczęsny rozwód wisi w powietrzu, ale mimo wszystko oddaję to w codziennej modlitwie i, jak to tylko możliwe, ofiaruję komunię. Jestem pewna, że Bóg ma w tym jakiś plan. Parę tygodni temu mąż stanął na przeciwko mnie pijany i nagle w jego twarzy zobaczyłam ukrzyżowanego Jezusa. Smutek i żal, jaki poczułam, towarzyszy mi każdego dnia. Zrozumiałam, że muszę się jeszcze więcej modlić za niego, ponieważ on sam jest tak omotany grzechem, że nie ma siły z tego się wyplątać. I właśnie na kolejnym TWU pragnę się modlić w  tej intencji. Chwała Panu!

Dorota, 38 lat


Obecność na XXIV Tyskim Wieczorze Uwielbienia była moim ogromnym pragnieniem. Z niecierpliwością odliczałam dni, które dzieliły mnie od tej uroczystości. Po niespodziewanej śmierci Mamy, od której minęło parę lat, nie potrafiłam sobie poradzić z wewnętrznym kryzysem, więc pełna nadziei czekałam na uroczystość w Tychach, aby modlić się o łaskę. Wtedy to, tuż przed Bożym Narodzeniem, dowiedziałam się, że mój Tata ma złośliwy nowotwór w stopniu zaawansowanym z przerzutami. W tych intencjach modliłam się o łaskę w czasie Tyskiego Wieczoru. Modlitwa podczas uroczystości była dla mnie wspaniałym przeżyciem, ale nawet nie przypuszczałam, że Pan Jezus dotknie mojego serca tak, jak to uczynił. Stałam na schodach prowadzących na chór i kiedy Ksiądz przechodził tuż na dole przed schodami, przystanął i podniósł Pana Jezusa do góry na wprost mnie. Wówczas też popłynęły słowa że Pan dotyka serca 30-letniej Katarzyny, która żyje w strachu i lęku, która boi się... W zasadzie tutaj wypowiedź nie była do końca jasna, ale na końcu padły słowa: „...żeby się nie martwiła”. W pierwszej chwili nie mogłam tego zrozumieć, czy to z pewnością do mnie mówił Pan, tym bardziej, że tuż za mną na te słowa zaniosła się płaczem dziewczyna, myślę, że też w moim wieku. Jednak zrozumiałam, że Pan mówił, żebym nie martwiła się o moją śp. Mamę i o przyszłość Taty, że ma ich w swej opiece. Żebym nie martwiła się o ich wzajemne relacje, ale też o moje relacje z nimi, i nawet jeżeli moja Mama nie jest już tutaj przy mnie ciałem, to jest ze mną w bliskiej relacji. Te słowa są ze mną każdego dnia, kiedy patrzę na cierpienie Taty, i kiedy lekarz ostatnio powiedział, że nie pamięta takiego przypadku, jestem spokojna, bo Pan Jezus powiedział w czasie tego Wieczoru, żebym się nie martwiła.

Katarzyna, 30 lat


XXIV Tyski Wieczór Uwielbienia był już chyba moim szóstym Wieczorem Uwielbienia w moim życiu. Taj jak podczas moich dwóch pierwszych Wieczorów Uwielbienia poczułam że Pan znowu mnie dotknął. A stało się to za sprawą tego, że stanęłam na nim z czystym i otwartym sercem, gdyż podczas Mszy Świętej przystąpiłam także do sakramentu pokuty i  pojednania. Kiedy już podczas modlitwy modliłam się, tak jak potrafiłam, czułam, mimo że na dworze było zimno, ciepło na całym ciele. Tak jakby ktoś okrył mnie „ciepłym kocem”. Było to cudowne, Pan przytulił mnie do siebie. A kiedy były wypowiedziane słowa poznania, że „Pan mówi do Moniki w której sercu pełno jest wątpliwości, z którymi się od dawna zmaga”. Czułam, że to czucie przytulenia nie było bez powodu, że Bóg mnie kocha i chce być wolna od tych wszystkich wątpliwości jakie miałam w  sercu. Teraz czuję, że te wszystkie wątpliwości zaczynają powoli znikać. Zaczynam czuć wolność. Bo Pan ma wielką moc! Chwała Panu!

Monika z Bytomia-Łagiewnik


Na Wieczór Uwielbienia przybyłem z głęboką wiarą uwolnienia się od demonów, które próbowały mnie zniewolić. Początkiem złej drogi życiowej były Targi Medycyny Naturalnej w Katowicach, a następnie spotkania pod nazwą szamańskich, prowadzone przez tych samych organizatorów. (…) Doprowadziło jednak do tego, iż stałem się obiektem ataku demonów, które próbowały mnie zniewolić. Doszło do tego, iż jedyną obroną przed demonem, który wchodził we mnie, była modlitwa przed Najświętszym Sakramentem. Długa intensywna modlitwa w uświęconych miejscach skutkowała jego wychodzeniem ze mnie. Jednak za kilka dni czułem jego obecność w sobie (…). Podczas samego Wieczoru Uwielbienia czułem uderzenia gorąca z przodu, z tyłu, z góry mojego ciała. To gorąco obejmowało całe moje wnętrze, powodując jego intensywne wygrzewanie. Najintensywniejsze ‘fale’ gorąca odczuwałem podczas wezwania „Jezu, przyjdź”. O skuteczności tej modlitwy przekonałem się już najbliższej nocy, kiedy demon chciał wejść we mnie. Nie mógł tego zrobić, a krótka modlitwa wystarczyła żeby się go pozbyć.

Bogusław


Na Wieczorze Uwielbienia byłam już po raz czwarty. Jestem zwykłą, wiejską kobietą, bardzo zamkniętą w sobie. Moje życie to był ciągły strach i lęk, zawsze się czegoś bałam. Ten strach towarzyszył mi zawsze i  był strasznie przygniatający. Tak bardzo że nie miałam już siły walczyć z nim. Myślałam że już tak będzie do końca mojego życia. Wola Boża była inna. Już na samym początku usłyszałam swoje imię i słowa że Bóg wie o  moich lekach i ciągłym strachu. A także o tym, że Bóg czuwa nade mną. I  poczułam się bardzo dziwnie, a łzy same popłynęły mi z oczu, a w głowie jedna myśl, że wrócę do domu odmieniona. I poczułam jakby wielki ciężar spadł ze mnie. Miłość Boża jest ogromna. Chwała Panu!

Krystyna, lat 53


Na XXIV Tyski Wieczór Uwielbienia wybrałam się z koleżanką. Byłam już drugi raz. Za pierwszym razem, gdy Pan Jezus przechodził koło mnie, pomyślałam, że jednak nie jestem zniewolona. Jakież było moje zdziwienie, gdy o tym usłyszałam przez mikrofon i wiedziałam, że to było do mnie. Dowiedziałam się, dlaczego mi tak trudno kochać ludzi. Miałam też guza w prawej piersi, niezłośliwego. Prosiłam o zdrowie. Jakież było zdziwienie mojego lekarza w marcu 2014 roku, gdy szukał mojego guza i... nie znalazł, a cysty w drugiej piersi się zmniejszyły. Chwała Panu za cuda i łaski! Nadal będę prosić i przyjeżdżać na te Wieczory, bo jeszcze ciągle proszę za moimi bliskimi.

Danuta, 55 lat


W lutym 2014 byłam na kolejnym, XXIV Tyskim Wieczorze Uwielbienia i  prosiłam o pomoc w trudnej sytuacji życiowej, w której się znalazłam, natomiast otrzymałam to, o co w ogóle nie prosiłam. Zostałam uzdrowiona z  problemów płucnych, z którymi żyłam kilkanaście lat. Tego Wieczoru w  trakcie modlitw usłyszałam mniej więcej te słowa: „Pan Jezus uzdrawia dwie kobiety i jednego mężczyznę z dolegliwości oddechowych”. Nie odniosłam tego do siebie, dopiero w drodze powrotnej do domu zorientowałam się, że nie mam żadnych problemów z oddychaniem. Minęły już prawie 4 miesiące i dolegliwości nie powróciły. Teraz wiem, że Pan Jezus daje nam to, co jest nam potrzebne. Wiem, że zna mnie lepiej niż ja siebie samą i w danym momencie otrzymuję od Niego to, co dla mnie najważniejsze. Jezu, ufam Tobie! Chwała Panu

Aleksandra, 60 lat


Na XXIV Tyski Wieczór Uwielbienia namówiła mnie ciocia. Z początku bałam się jechać, bo dużo słyszałam o takich spotkaniach. Ale gdy weszłam do kościoła i rozpoczęła się Msza święta, poczułam spokój. Jestem osobą wierzącą i chodzącą do kościoła, ale takiego wewnętrznego spokoju jeszcze w życiu nigdy nie poczułam. Zachęcam wszystkich, aby odważyli się uczestniczyć w takich spotkaniach. Jest to naprawdę piękne spotkanie z Panem Bogiem. Jechałam tam bez żadnej szczególnej intencji, jednak gdy usłyszałam słowa, że Jezus kocha wszystkich, którzy są niekochani, poczułam nagle obecność Jezusa w moim sercu. Chwała Panu!

Klaudia, 19 lat


Jezu! Jak to dobrze, że jesteś blisko mnie. Zawołałeś mnie po imieniu, dziękuję Ci za to. Ja kilka chwil przed Twoimi słowami czułam, że nadchodzisz. Moje ręce i nogi stały się lekkie, tak że musiałam usiąść. Czułam się niesamowicie, brak mi słów, bo Ty jesteś taki wielki, a ja taka mała. Wybaczyłeś mi moją bezczynność, bo jesteś dobrym ojcem. Przez wiele lat oskarżałam Cię, że namieszałeś w moim życiu, że skrzywdziłeś mnie. Ty dałeś mi stygmaty, największy dar, jaki może otrzymać człowiek, a ja tego nie zrozumiałam. Jest mi ogromnie wstyd. Dziękuję, że byłeś cierpliwy, że czekałeś na mnie. Ty wiesz, że dzisiaj wszystko, co robię, robię dla Ciebie. Dziękuję za talent, który mi ofiarowałeś, pragnę stworzyć wiele obrazów ku Twojej chwale. Mówiłeś mi, że jesteś obecny przy każdym człowieku, że wystarczy otworzyć swoje serce, zawołać Ciebie i TY JESTEŚ! Ja nie potrafiłam o Tobie mówić, jednak dzisiaj, po wczorajszym sobotnim spotkaniu, Ty otworzyłeś moje usta. Nie chcę być już anonimowa. Chcę w chwale mówić o Tobie, o spotkaniu z Tobą. Chciałabym, aby każdy wierzący i niewierzący, każdego dnia wołał do Ciebie: JESZUA. Ty zbawisz każdego, kto w Ciebie uwierzy!

Monika, 35 lat


Dziękuję Panu Bogu za ten XXIV TWU. Moim celem było spotkanie z Jezusem. Nie myślałem o cudach, o znakach, o jakichś nadzwyczajnych momentach. Okazało się, że to spotkanie było bardzo bogate w miłość, jaką darzy mnie Pan Bóg. Już sama Msza św. okazała się najpiękniejszym momentem całego TWU. Słowa homilii były skierowane specjalnie do mnie. Dalsza część Wieczoru to już było trwanie w miłości, w spojrzeniu Jezusa, w  spotkaniu dwóch serc. Poczułem się naprawdę wartościowy i kochany! Dziękuję Bogu za przywrócenie mi postawy ufności i poczucia godności dziecka Bożego :). Chwała Panu!

Aleksander, 20 lat


Kochani Bracia i Siostry w Chrystusie Panu! Pragnę podzielić się z wami ogromną radością i pokojem, które dzięki Jezusowi zagościły w moim sercu. Odkąd pamiętam, Jezus był zawsze przy mnie we wszystkich moich radościach i trudach dnia codziennego. Nastąpił jednak taki moment w moim życiu, w którym próbowałam sama sobie poradzić, byłam pełna pychy i samouwielbienia, które sprowadziły mnie na manowce. Moja wiara zamknęła się w tradycjach i rytuałach, a radość była pusta i zależna od moich humorów. Byłam pełna wigoru, ale jakby martwa w środku, nie pozwalałam działać Duchowi Świętemu. Moje poglądy i  postawy zaczęły odbiegać od nauki Jezusa. Niby wszystko było w  porządku, ale ja czułam, że się męczę sama ze sobą. Wszystko zmieniło się, gdy zaatakowała mnie choroba. Bóg upomniał się o  mnie, a ogrom Jego miłości zwalił mnie dosłownie z nóg. Uratował moje ciało, ale przede wszystkim duszę, która przecież jest nieśmiertelna, więc ważniejsza. Zaczęłam z całą mocą żyć Ewangelią, a wszystko w moim życiu zaczęło układać się w harmonijną całość. Najłatwiej jednak zmienić siebie, gorzej szło mi w relacjach z innymi ludźmi, zwłaszcza z moim mężem, który trochę z rezerwą odnosił się do przemiany, która we mnie nastąpiła. I tu znowu z pomocą przyszedł Pan Jezus. Podczas jednego z  Tyskich Wieczorów Uwielbienia powiedziałam tylko jedno zdanie w czasie modlitwy: „Jezu, pomóż mi, bo bez Ciebie sobie nie poradzę.” I zaczęły dziać się kolejne cuda. Pękły tamy w sercach najbliższych mi osób. Moja więź z mężem, który jest moim skarbem i najlepszym przyjacielem, zacieśniła się, a w sercu wybuchła bomba radości, która trwa do dzisiaj. Na kolejnych Tyskich Wieczorach Uwielbienia (na XXIV TWU byłam piąty raz) dokonywały się kolejne zaskakujące i fascynujące rzeczy, momentami niepojęte. Została uzdrowiona moja ukochana kuzynka, a z Serca Jezusa wylały się zdroje łask na mnie i wszystkich bliskich memu sercu. Kiedy ksiądz z Najświętszym Sakramentem wchodził już na stopnie ołtarza, poprosiłam Jezusa, by wrócił się do mnie i mnie pobłogosławił. Nie jestem w stanie wyrazić słowami tego, co czułam, kiedy kapłan po mojej prośbie odwrócił się i skierował prosto do mnie! Kochani moi! Boża miłość jest tak ogromna i cudowna, wołajcie więc z  całych sił do Niego, a On odmieni wasze życie. Zabierze cały wasz lęk i  strach, niepokoje i obawy, a wleje radość, spokój odwagę i pewność, że bycie dzieckiem Bożym to najwyższa godność człowieka w całym Wszechświecie. Dziękuję Bogu za to wszystko i za was, moi kochani. Dzięki, że jesteście:)))) Chwała Panu!

Natalia, 35 lat


Szczęść Boże! 15 lutego 2014 r. udałem się wraz z znajomymi na XXIV Tyski Wieczór Uwielbienia. To był mój pierwszy raz. Cieszę się, że udało mi się wybrać. Jestem pod dużym wrażeniem tego, co się działo, i tak wielkiej liczby uczestników na tym spotkaniu. Pięknie jest doświadczać Boga w tak wielkim gronie. Chwała wam za to, organizatorzy! Niech dobry Bóg wspomaga was w dalszym organizowaniu tych i podobnych spotkań. Chwała Panu!

Tomasz


XXIV Tyski Wieczór Uwielbienia był dla mnie zaskoczeniem. Ostatnimi czasy ogarnia mnie lęk co do spraw z mojej przeszłości, o których nie wspominałam nikomu. Jest to dla mnie paraliżujące. Żyję sobie spokojnie i  nagle ni stąd, ni zowąd pojawia się strach o moje życie. Sprawy są na tyle poważne, że pisząc to świadectwo płyną mi łzy. Prosiłam Pana, aby mnie uzdrowił, aby uzdrowił mój umysł. W odpowiedzi otrzymałam słowa mojego kierownika, które przypomniały mi się dopiero teraz – po dwóch latach. Chodzi o to, aby przyjąć krzyż, którego się tak bardzo bałam, i  otworzyć się na propozycje Jezusa co do mojego życia. Podczas modlitwy o otwarcie serc wiedziałam, że tu nie ma czego otwierać, bo już bardziej otworzyć go nie mogę, a pomimo tego są takie sprawy, które ukrywam nawet przed głębią samej siebie. Oddałam to wszystko Bogu. To, o czym pisałam, działo się na modlitwie uwielbienia. Wcześniej jednak była Msza. Czułam się bardzo niegodnie i bałam się, że nie będę mogła przyjąć Boga do serca podczas Komunii Świętej. Tak bardzo pragnęłam, tak bardzo chciałam Jego obecności, bliskości, zjednoczenia. Nie chodzi tu o obecność odczuwalną, nie! Chciałam i chcę po prostu, by był, bym miała świadomość, że mieszka w moim sercu - tylko tyle. Wiedziałam, że z chwilą aktu pokuty moje grzechy zostaną mi odpuszczone. Bóg dał mi łaskę skruchy. Łzy płynęły praktycznie od pierwszego wyrywu serca w pragnieniu spotkania z Nim. W liturgii nadszedł czas śpiewania „Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata”. Poczułam, z jaką mocą Jezus właśnie unicestwia moje grzechy i doświadczyłam uczucia absolutnego z nich wyzwolenia. Zaczęłam spazmatycznie płakać. Uspokoiłam się podczas słów „…obdarz nas pokojem”. Z tego wieczoru uwielbienia wyniosłam coś jeszcze. „Jezu ukochaj mnie…” – śpiewały tłumy. Nie potrafiłam oddać się tej modlitwie. Kiedy skupiałam się na tym, aby była to modlitwa mojego serca, to było to dla mnie nielogiczne, aby prosić o coś, co przecież mam od dawna! Nie chciałam tracić czasu i stać bezczynnie. Całe pragnienie modlitwy wlałam w  przechadzanie się po kościele razem z Jezusem i wlewanie morza miłości w  duszę każdego, kto o to poprosi. Dało mi to wiele radości i  uświadomiłam sobie, będąc „w roli Jezusa” na ten czas, że On ma tak wielkie pragnienie obdarowywania nas swoimi łaskami, że jedyne co nam pozostaje to prosić o nie, a On na pewno nie odmówi. Zawsze nosiłam w sercu strach. Czułam, że nie powinnam się Bogu narzucać, że nie powinnam Go prosić o nic dla siebie (np. o skupienie na modlitwie). Byłam otwarta na to, co On sam mi da. Wtedy zobaczyłam, jak bardzo Bóg chce dawać mi wiele łask, a które ludzie otrzymują dlatego, że Go o to proszą, a nie dlatego, że Jezus sam im je daje. Zobaczyłam, że On jest o wiele hojniejszy (o ile można tak powiedzieć o Bogu), gdy dusza Go o coś poprosi, że przez wzgląd na swoją miłość do niej nie może jej odmówić, a co więcej, daje o wiele więcej. Po takim doświadczeniu zaczęłam „szaleć”. Uparłam się, że będę tak długo się modlić o nawrócenie Ani i Kingi, aż wymodlę. Uparłam się pod hasłem: „Dla Ciebie nie ma rzeczy niemożliwych, wystarczy, że Ty chcesz”. Były takie momenty, w których aż „tupałam nogą” w sercu, p




Pomoc duchowa